O góralskiej modzie z Anią Gąsienicą Byrcyn

  • przez

Ania Gąsienica Byrcyn – wraz z siostrą Maryną oraz bratem Klimkiem jest potomkinią najstarszych i najpotężniejszych podhalańskich rodów góralskich. Mieszka w rodzinnej chałupie dziadków oraz ojca, pełnej starych sprzętów, instrumentów muzycznych, rodzinnych pamiątek, a nawet zbójnickich osobliwości. Rodzice Ani w wychowywaniu swych dzieci położyli główny nacisk na zamiłowanie oraz szacunek dla góralskich tradycji, zwyczajów, strojów, gwary i szeroko rozumianej kultury.
Dziś Ania jest nie tylko reprezentantką swego regionu w zespole 9SIYŁ, z którym koncertuje i wygrywa mnóstwo konkursów muzyki ludowej, tradycyjnej czy góralskiej w Polsce i na świecie. Jej wykształcenie muzyczne (od 7. roku życia kształci się także w muzyce klasycznej – 12 lat gry na skrzypcach, 3 lata nauki śpiewu), wrodzona muzykalność, talent i pracowitość doprowadziły ją do finału 11. edycji talent show The Voice of Poland podczas której zachwyciła jurorów i ogólnopolską publiczność. Aktualnie Ania Gąsienica Byrcyn pracuje nad swoją pierwszą płytą.

Jak często ubierasz się po góralsku? Czy istnieją jakieś okoliczności, w których rezygnujesz z ubioru ludowego na rzecz ubrań “codziennych”?

Po góralsku ubieram się bardzo często: święta, występy zespołów góralskich, uroczyste msze jak np. Pasterka, procesja Bożego Ciała. A potem posiady – wiadomo – też już w stroju. Do tego wesela, chrzciny, pogrzeby – też obowiązkowo po góralsku. Nawet jak jesteśmy zaproszeni na wesele nie góralskie, ceperskie, to nasza rodzina hołduje tradycji i w pierwszy dzień idziemy ubrani po góralsku.
W stroju się czuję najlepiej. Na dobrą sprawę odświętnych sukienek mam dosłownie parę, a spódnic… sporo. Jeszcze się uzbierają spódnice mamy, którymi się wymieniamy, więc trochę tego jest.

Stylizacja góralska, którą miałaś ostatnio na sobie. Co się na nią składało, jaka to była okazja?

Ostatnio byłam po góralsku na koncercie, z zespołem 9 Siył, w którym śpiewam.

fot.: www.facebook.com/FestiwalKoledZakopane

Jaka jest Twoja główna zasada, którą kierujesz się tworząc stylizację góralską?

Dla mnie bardzo ważne są kolory, muszą ze sobą współgrać. Przy czym mi osobiście się nie podoba jak jest czerwona spódnica i czerwony gorset. Tak więc, jak wybieram na przykład gorset w niebieskie kwiatki to chcę żeby na spódnicy też był ten niebieski. Żeby to do siebie szło. Zwracam też dużą uwagę na krój i dopasowanie stroju do figury Nie może być tak, że gorset wisi, czy haftka się nie dopina i wstążka jest ledwo zawiązana.
Jeśli chodzi o spódnice to u mnie zawsze wygrywa tybet. Wiadomo, jak byłam mała to nosiłam tzw. “firanki”, ale teraz zwracam uwagę, żeby to był dobry gatunkowo materiał. Może być też bawełna, ale jak widzę, że dorosła kobieta nosi te plastikowe spódnice albo idę na wesele, a tam dziewczyna ubrana w ten sam materiał co wisi na oknie – to dla mnie jest to trochę nie na miejscu.

Co sądzisz o łączeniu części garderoby góralskiej z ubraniem codziennym?

Osobiście rzadko łączę, rozdzielam: albo idę po góralsku, albo idę po cepersku. Jak czasami trzeba jakiś akcent, to bardzo delikatnie – osobiście najczęściej dodaję kolczyki, choć jak ktoś ubierze kapce to też jest spoko. Natomiast łączenie góralszczyzny z codziennym ubraniem jak na przykład haft parzenic na jeansach – to nie podoba mi się bardzo.

Czy Twoje góralskie ubrania mają swoje specjalnie miejsce w domu? Czy przechowujesz je razem z innymi ubraniami?

Mamy szafy na stroje góralskie całej naszej rodziny: jedna jest na rzeczy starsze i grubsze jak kożuchy, serdoki, a druga na spódnice z wełny – stoi zawsze otwarta i przy oknie, przy świetle, żeby mole się nie lęgły. Mieliśmy chustki, szale wełniane i trzymaliśmy je w ciemnej szafie kiedyś i chociaż mieliśmy lawendę, jakieś środki przeciw molom – wszystko poniszczyły. No ale drewniana chałupa tak ma: patrzysz czy wszystko jest ok, wietrzysz, a kilka dni później już są dziury. Mamy też skrzynie, ale nie na góralskie rzeczy.

Jaka jest najcenniejsza rzecz w Twojej skrzyni? 

Serdok po mojej prababce, który ma około 130 lat. Już trochę wypłowiał. Prababcia w nim chodziła bardzo często, a przy tym bardzo o niego dbała. Jak lało to go nie ubierała, a jeśli już to na drugą stronę. Dzięki temu nie musieliśmy go odnawiać: baranek jest w stanie idealnym, nic się nie sypie. Wzór jest nieprzesadzony, bardzo mi się podoba. Chodzimy w nim rzadko, bo boimy się go zniszczyć, raczej na specjalnie okazje się w nim idzie.
Ze starszych rzeczy mam jeszcze halkę mojej babci. Ręczny haft biały, dla mnie jest bardzo cenna. Mało teraz takich haftów z dużymi oczkami.
Mam taką zasadę, że zawsze jak idę po góralsku to muszę mieć coś starszego i zawsze stawiam na halkę.

Czy jest jakaś część góralskiej garderoby, o której marzysz?

Bardzo chciałabym mieć biały, wyszywany kożuch. Taki krótszy. Marzy mi się strasznie! Nowe kierpce też bym chciała, ale mam postanowienie, że zamówię je sobie jak będę szła do ślubu.

Spódnice czy gorsety? Co jest dla Ciebie cenniejsze? Czego masz więcej? Na którą z tych rzeczy bardziej zwracasz uwagę widząc kobietę w ludowym stroju?

W sumie nie wiem czego mam więcej, chyba spódnic, bo dzielę je z siostrą i z mamą (raczej z mamą, bo siostra jest niższa). Ale wolę gorsety, bo są bardziej indywidualne. Spódnice mają wzory takie, jakie mają, można ewentualnie przebierać w kolorach albo w ilości kuponów. A w gorsetach można sobie wybrać wzór, kształt kaletki, można zadbać o detale, jakieś dodatkowe koraliczki. No i gorset to masa pracy.
Gorsety zawsze szyję na siebie, bo chcę, żeby były dopasowane. Generalnie, kiedy ubieram się po góralsku to traktuję to bardzo poważnie. Mam poczucie, że reprezentuję górali, że ludzie przyjezdni na mnie patrzą, więc ważne jest żeby wyglądać ładnie, schludnie, żeby to się dobrze kojarzyło.
Taki strój szyty na miarę od stóp do głów to nie lada wydatek i wiadomo, że nie każdego stać, żeby mieć od razu cały komplet, ale trzeba sobie radzić. Można kupić coś używanego, poprzeszywać, tak żeby to wyglądało porządnie.

A jeśli chodzi o spódnice, to głównie zwracam uwagę na ilość tkaniny. Ja raczej wolę dwa kupony bo lubię jak spódnica idzie do góry przy kręceniu się w tańcu i generalnie moim zdaniem lepiej wygląda taka z większej ilości materiału. Ale jeżeli ktoś ma z jednego kuponu,, jeśli ktoś takie lubi to nie ma problemu. Bo to nie jest żadna zasada, tylko moje widzimisię.

Gdybyś mogła wybrać sobie jedną rzecz, która zniknęłaby ze stroju góralskiego (coś co uważasz za niepraktyczne/niewygodne etc.), to co by to było?

Szczerze nie wiem. Ja uwielbiam chodzić w stroju góralskim i świetnie się w nim czuję. Ukrywa co ma ukryć, uwydatnia, co ma uwydatnić. I jest szalenie wygodny. W takim góralskim, który mam w głowie, tradycyjnym nie ma nic takiego. Jeśli już na siłę miałabym coś wyrzucić, to frędzle ze skarpetek, chociaż teraz to już wyszły z mody.
Co innego stylizowany góralski – to już jest zupełnie inna bajka i tutaj jest dużo grzechów.

Jaki jest, według Ciebie, grzech stylizacyjny/ubraniowy Góralek?

Spódnice z firanek, o których wspomniałam na początku rozmowy i – najgorsze co może być – rozpuszczone włosy do stroju. Czasami się widzi takie dziewczyny na weselach, i to moim zdaniem wygląda tragicznie.
Nie lubię też jak baby robią fryzury z jakimiś wywijańcami, jakieś wymyślne koki, fikuśne upięcia…
Takie coś jest w porządku na drugi dzień wesela, ale nie do tradycyjnego stroju góralskiego. Tu trzeba się wyczesać na gładko, ewentualnie wyciągnąć lekko grzywkę, ale fryzura jest tradycyjnie określona i tego się powinno trzymać. Rozpuszczone włosy są dla mnie niedopuszczalne.

Czy zaliczyłaś jakąś wpadkę/przygodę związaną z ubiorem góralskim? Jeśli tak – co to było? 

Miałam jedną wpadkę na występie góralskim. Korale mi pękły i rozsypały się po całej scenie. Byłam mała, tańczyłam solówkę, więc nie dość, że się nią stresowałam, to jeszcze trzeba było po tych drobnych koralikach tańczyć. Było bardzo ciężko, ale jakoś się udało i teraz mam o czym opowiadać.

I na koniec – czy stosujesz jakieś lajfhacki ubierając się po góralsku? Jeśli tak –  będzie wspaniale, jak się podzielisz! 

Najpierw zakładam koszulę góralską, a dopiero potem się maluję i czeszę. Wiadomo, żeby się nie rozmazać i nie zmierzwić wygładzonych wcześniej włosów. Puder czy inne kosmetyki dobieram tak, aby się nie rozsypywały i nie brudziły koszuli i w sumie ten sposób sprawdza mi się najbardziej.

Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę! 

Dziękuję również!


I na deser, rzut okiem na starodawne detale. Ach!


Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na …

Please wait...

Dziękuję! Zapisałam Cię do newslettera!